piątek, 25 października 2013

Kenia

Pakowanie, rozpakowywanie…co w zasadzie nie jest takie pracochłonne a już na pewno nie czasochłonne, zwyczajnie bowiem oznacza otwarcie mojej jedynej walizki w ktorej przeworze caly mój dobytek. Autobusy i rozne inne pojazdy 4 i 3 kolowe, hotele i sierocince, czyste lozka i szare koce z karaluchami...jakies 10 lat temu ktos mi powiedzal, ze przyjdzie czas kiedy bede zyla na walizce...nie pamietam tylko czy powiedzial jak dlugo. Wiekszosc czasu nie dokucza mi ten mobilny styl zycia, spostrzegam go jako przygode, przywilej i radosc, wiem ze jestem we wlasciwym miejscu, podazajac za wlasciwa Osoba. Czasami jednak wzdycham do czasow 4 scian, swojego lozka, cieplego przysznnica, pralki, ubran ulozonych w szafie i dobrej kawci. Ostatnie kilka miesiecy charakteryzuje sie przemieszczaniem z kraju do kraju, z miasta do miasta, zalatwianiem rzeczy o ktorych nie mam pojęcia i ku mojemu zdziwieniu z sukcesem, byciu odwazna, albo glupia w zaleznosci jak spojrzysz na plywanie w jeziorze Wictoria, w ktorym poza roznego rodzaju insektami , wezami i rybami , kapiel zarzywaja hipopotamy. Kazdego dnia jestem wdzieczna Tacie za opieke jaka mnie otacza podczas tych wszystkich wojarzy...jestem przekonana ze nie raz i nie dwa uratowal mnie. W Kenii, mimo dziesiatek ugryzien komarow na calym ciele (przy jeziorze jest ich masa) i braku lekow malarycznych nie zachorowałam, chociaż podczas tego czasu okolo 7 osob w moim otoczeniu przechodzilo malarie. Boza laska jest lepsza niz zycie...z kazdym dniem lepiej rozumiem te słowa, a doswiadczanie ich sprawia ze pragne Jego laski bardziej niz zycia.
Po opuszczeniu Rwandy planowałam udac się tylko na kilka dni do Kenii a potem do Ugandy. Czas ten jednak wydluzyl się do ponad 2 miesiecy. W sierocińcu gdzie się znalazłam jest ponad 100 dzieciakow. Nie wiem jak ubrać w słowa co tam przezylam, ale bliskość i milosc tych dzieciakow była dla mnie pocieszeniem po wydarzeniach jakie miały miejsce w Rwandzie. I chociaż nigdy nie zapomnę moich championow z Nhoto (rodziny nie da się wymazac z serca) to jednak dużo latwiej było mi zniesc bol rozstania w miejscu które zapraszalo mnie do czegos nowego. Poza grupa przedszkolakow które sa cudowne, wszystkie dzieciaki mowia bardzo dobrze po angielsku. Ha, alez cudownie było moc poznawać się nie tylko przez jezyk migowy, obserwacje i patrzenie sobie w oczy, ;) ale pry pomocy slow. W domu tym jest duza liczba nastolatkow, którzy stali się drogimi mi przyjaciolmi. To w jaki sposób sie mna zaopiekowali przerosło moje wyobraznie. Czulam się blogoslawiona ich miloscia, a pomysly jakie mieli, ich problemy i pytania dnia codziennego przypominaly mi moje lata wczesnej mlodosci. Pokochalam ich od pierwszego dnia i już nie mogę się doczekać gdy zobaczę ich ponownie. Poza pomaganiem przy bieżących projektach, pomagałam w kuchni, robiłam studium biblijne z chętnymi, zajecia i gry z dziecikami, a gdy nasza pielegniarka wrocila do UK, wraz z Lisa zajelysmy się pierwsza pomocą, która wydawalo się była potrzebna komus każdego dnia. Inspirowanie tej młodzieży i oglądanie jak nadzieja i wiara rodza się w ich sercach była moim największym przywilejem.
Moja ulubiona fota z Kenii
W miedzy czasie mojego pobytu w Kenii, pojechałam do Nairobi spotkać się z Mirka i jej nowo narodzona ksiezniczka – Hania Grace Kalume. Po dniu w stolicy, pojechalysmy autobusem do Mombasy, by tam spotkać się z Henrym (mezem Mirki). Przez ten czas zatrzymalysmy się u jego rodziny, która jest niezwykle goscinna. Niedawno dostałam od nich zaproszenie na Swieta grudniowe. To był pierwszy raz, gdy w końcu zobaczyłam ocean Indyjski i nie zawiodłam się jego widokiem. Piekne plaze i turkusowa czysta woda, cudownie było spacerować brzegiem i po prostu odpoczywać. Po Mombasie, na jeszcze dwa dni pojechałam do Nairbi a potem z powrotem do Kisumu zrobić dzieciakom niespodzianke. Wszystkie myslaly ze pojechałam już do Ugandy wiec radość była wielka gdy niespodziewanie wyskoczyłam z busa ☺ Taka to była przygoda w Kenii…niezapomniana, pouczajaca, piekna…

p.s. Wybaczcie mi pisownie ale korzystam z komputera ktory nie ma polskich znakow ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz