piątek, 25 października 2013

Import Eksport

Pod koniec czerwca opuscilam Rwande. Moim zadaniem bylo eksportowanie „Customer care” (sierocincowy bus) zapakowanego po brzegi materialami szkolnymi, ubraniami butami itp z Rwandy do Kenii, do nowo przejetego przez Victory International sierocinca. Zanim wybralam sie w ta podroz wydawalo mi sie prostym i wygodnym podrozowanie z Rwandy do Kenii walsnym busem zamiast transportem publicznym. Po dotarciu jednak do pierwszej granicy Rwanda/Uganda zmienilam zdanie. Przez 15h trzymano mnie, papa Jo ktory byl kierowca i jego brata Johna, ktory robil w tej podrozy za mechanika, na granicy, podajac mase argumentow dlaczego bus nie moze opuscic kraju. Koniec koncow trafilam do glownego menazera biura granicznego ktory maglowal mnie przez kilka godzin, zadajac pytania z ktorych w wiekszosci nie mialam pojecia co odpowiedziec. Boza przychylnosc jednak byla ze mna i po 15h pan menadzer stwierdzil ze wciaz mam braki w papierach ale pozwoli mi jechac dalej...hurrrra towarzyszylo mi przez pierwsza godzine. Nie zajechalismy za daleko bo jedyne kilkaset metrow, przejezdzajac na strone ugandyjska. Tam moja cierpliwosc byla wystawiana na kolejne kilka godzin...ale udalo sie i kolo 22.00 wjechalismy na teren Ugandy. Cala noc jechalismy, chcac nadrobic stracony czas na granicy, a kolo poludnia dnia nastepnego dotarlismy do Malaby granicy Ugandy z Kenia. Tutaj spedzilam kolejne 24h walczac z wiatrakami. Po kilku godzinach chodzenia od jednej osoby do drugiej z jednego biura do drugiego, nabylam wiele nowych znajomosci. Dojechalam juz tak daleko ze bylam zdeterminowana dzwonic nawet do Dyrektora spraw jakosci z Nairobi byle tylko zakonczyc moja misje z sukcesem. W moim telefonie pojawilo sie wiele nowych kontaktow z czego przyznaje dzisiaj juz nie wiele kojarze, ale w czasie tych 24h bylyby one moimi darmowymi numerami do przyjaciela. Dnia trzeciego tej szalonej wyprawy pojawil sie na granicy Derryl, dyrektor sierocinca w Kisumu, aby przejac cala procedure importu pojazdu do Kenii. Moja rola sie skonczyla, wyczerpana ale szczesliwa po trzech dniach swiecenia oczami i przejechania dwoch krajow, dotarlam do koncowej stacji tej podrozy – Victory Childrens Home w Kisumu, Kenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz