czwartek, 22 maja 2014

Jakby to powiedział mój brat...ja pierdziu, jak ten czas leci! Minęły cztery miesięce I prawdę mòwiac nie jestem w stanie nadrobić postami tego czasu...tyle się wydarzyło. Dlatego też zacznę pisać na bieżaco...tu I teraz. Po wizycie ojczyzny, w ktòrej przez miesiac cieszyłam się czasem z bliskimi, wròciłam do mojego drugiego domu...Afryki...tym razem zaczynajac przygodę w Mozambiku. Czasami myślę, że śnię, wydawało mi się, że szkoła misyjna w Pembie to szczyt marzeń. A oto siedzę w domku na drewnianej ławce z czołòwka na głowie, pełna wdzięczności, że Tata ma dla nas daleko więcej niż to, o co prosimy czy moglibyśmy sobie wyśnić. Kolejne miesiace spędzę w szkole, tym razem jednak majac ten przywilej by być wsparciem I pomoca dla 300+ studentòw z całego świata, ktòrzy przybęda tu po inspirację, zmianę, praktyczne I niezbędne wyposażenie na misję, I co najważniejsze, by spotkać się z Tata. Ach...czuję się szczęśliwa. Nie powinnam być przecież zaskoczona, nikt nie zna mnie tak dobrze jak ten, ktòry dał mi życie...On wie jak mnie kochać...
No dobrze kochani...będę starała się pisać częściej... Z dzisiejszych
szaleństw to upolowałam w łazience żabę, ktòra raczej należy do gatunku szkodliwego...zreszta ktòra nie należy :) poniżej focia płaza.