niedziela, 31 października 2010

co w trawie piszczy

hej wszystkim,
Na szybkiego chce dać znać że dotarłam bezpiecznie na miejsce. Na lotnisku bez żadnych problemów i tłumaczenia się, że nie mam visy od dziś, wspuścili mnie do kraju. A kraj jest piękny. Zieleń jest cudownie soczysta, ziemia tak ceglasta..wszystkie te kolory pięknie się komponują.. Lądując w Kigali pomyślałam sobie że wychodząc z samolotu zamknę oczy i wezmę głęboki wdech żeby poczuć Afrykę. Zaraz po tej myśli pojawiła się kolejna, o tym że poza zapachami mogę przypadkię wciągnąć nosem jakieś moskito albo latającą mrówkę..więc zrezygnowałam z tych inhalacji. Ale i bez tego jestem pod wrażeniem. Po mojej prawicy i lewicy siedzą dzieciaki zaglądając mi przez ramię w monitor..są naprawdę słodkie, poza tym bateria mi siada...a prąd jest pod wydział...wiec kończę posta..

całus

p.s. Dzisiaj jadłam drzewo hehe ale o tym wkrótce.

piątek, 29 października 2010

Pakowalnia

Hej wiecie co, udało mi się spakować ha... może to nic takiego...ale jednak coś. Jeszcze miesiąc temu przeżywałam to, jak ja się spakuje w dwie walizki do 23 kg na 3 miesiące...w głowie mi się nie mieściły te wszystkie NIEZBĘDNE rzeczy które MUSZĘ zabrać ze sobą, a co dopiero w takich walizuniach. I powiem wam że stał się cud. Tydzień przed wylotem dowiedziałam się, że dobrze by było wziąć jakieś rzeczy dla dzieciaków do których jadę i tak z dwóch walizek została mi tylko jedna. Nie ma nic bardziej uwalniającego niż brak pomysłów na zagwozdkę. Wtedy do akcji wkracza łaska ;) Przez to kilka ostatnich dni myślałam sobie o tym jak to fajnie jest nie być samowystarczalnym, bo nie wiem czy wiecie..ale nie jesteśmy;) Podczas załatwiania różnych spraw człowiek myśli że zapiął wszystko na ostatni guzik dopóty dopóki nie spotka „kogoś” kto doradzi, podpowie, naświetli rzeczy których wcześniej nie widział..a które okazują się naprawdę ważne. i tak te indywidualności, które spotykają się przypadkowo, uzupełniają się, dopiero tworząc całość. I to jest piękne. Oczywiście mogłabym przyjąć inny punkt widzenia..”jaka to ja jest egoistyczna nie myśląc o tym, że może dzieci do których jadę potrzebują czegoś więcej niż mazaków i malowanek...że może potrzeba im po prostu ubrań, gatek i skarpet, i że jestem tak niezorganizowana na kilka dni przed wyjazdem, że nie mam żadnej polisy na wyjazd i nawet prawdę mówiąc o niej nie pomyślałam..i mogłabym tak mnożyć przykłady słabości i luk...przy tym kopiąc sobie coraz głębszy dół. Tylko tak sobie myślę, że w tych miejscach słabości pojawia się przestrzeń do tego by uzupełniać się i stawać jedno usługując sobie nawzajem darami jakie posiadamy.Tak po prostu. Mój pomysł z twoją radą, jego doświadczeniem i jej zorganizowaniem wypali...Nie musimy sami wiedzieć wszystkiego i do tego to jest dobre. Różnorodność jest piękna. Uczę się widzieć i czerpać z bogactwa innych...do tego zawsze muszę włożyć okular pokory by móc Flp 2:3 ;)) ale warto, bo to ma wartość przed Bogiem.
Ciesze się ludzie że was potrzebuję..
Dziękuję że jesteście..

Na koniec rozmowa, która miała miejsce po zakupach dla dzieciaków (między innymi 45 majtek). Dzielę się rzeczami, które na bieżąco ogarniam i mówię że kupiłam już 45 majtek. W odpowiedzi dochodzi do mnie pytanie:"acha, to postanowilaś nie robić tam sobie prania" ;)..ehh gdybym tylko miała te dwie walizki, to kto wie ;)))

P.S. Ubrania, gatki i skarpy dla dzieciaków są juz spakowane do jednej z walizek (tej mniejszej ;)może następnym razem dla mnie ona wystarczy). Dzięki Wam za ten podarunek.

całus

wtorek, 26 października 2010

Przed podróżowo

Ekscytacja, oczekiwanie, radość, smutek, przerażenie, przejęcie, śmiech, łzy..i wiele innych nieopisanych emocji towarzyszy kobietom w ciąży...podobno ;)) hehe. Nie trzeba być jednak w tym błogosławionym stanie by być chodzącą bombą emocji.. mi wystarczy zbliżająca się wielkimi krokami zmiana...kontynentu, kultury, klimatu, otoczenia, ludzi...a to pewnie tylko początek zmian. Na czole mogłabym sobie umieszczać tabliczki "UWAGA!NIEBEZPIECZEŃSTWO-BEZ KIJA NIE PODCHODŹ" lub " TEREN PRYWATNY-WSTĘP WZBRONIONY". Dzisiaj jest już wtorek i odliczania zacząć czas. Dni upływają mi szybko, co z jednej strony jest dobre - zbliża się wyczekiwana przygoda, z drugiej "strach przed nieznanym" stał się moim dobrym koleżką. Wiadomo, że coś się musi skończyć aby coś się zaczęło, stare musi ustąpić miejsca nowemu, ale i tak gdzieś w środku pozostaje lekki żal, że nie można wlać tego młodego wina do starych bukłaków. Trzeba wybrać...mnie i wam. Ja wybieram to nowe, nieznane...

P.S Podziękowania dla Hokito za stworzenie tego bloga i skuteczne zachęcenie mnie do tego by go zapisywać...sobą ;)